Obudziłam się wcześnie rano niemogąc się doczekać kiedy wreszcie wyjdziemy z hotelu i będę mogła zobaczyć morze, zobaczyć Rethymnon...
I nareszcie moja ciekawość została zaspokojona :)
Wcześnie rano, morze było cieplutkie :) Powoli na plaży zaczęli pojawiać się inni ludzie i wtedy poczułam się taka.... nieopalona :(
Po wielkości opalenizny można było rozpoznawać kto dopiero zjawił się na Krecie, a kto już jest dłużej :)
Od naszego hotelu, idąc wzdłuż promenady, było około 3km do centrum miasta. Ruszyliśmy w drogę spragnieni greckich widoków :) Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to plakaty z lokalnymi gwiazdami :) Bardzo specyficzny styl
Szliśmy bez żadnej mapy - chcieliśmy trafić w przypadkowe miejsca, w których zobaczymy prawdziwe oblicze Krety a nie jej turystyczne szlaki :) Ale i tak wszystkie drogi prowadzą do części zwanej Starym Miastem, czyli tam gdzie jest cała masa wąskich uliczek, które są niesamowicie urokliwe.
Kierowaliśmy się w stronę górującej nad miastem Fortecy. Widać ją z daleka, gdyz jest wybudowana na wzgórzu.
Wstęp 4 euro od osoby. Na odwrocie biletu mapa Fortezzy z opise, dowiadujemy się dzięki niej co jest czym.Jeśli kogoś nie interesują takie miejsca, to mimo wszystko warto tam wejść choćby dla widoku na całe miasto z góry :) Nam do gustu przypadły magazyny -szczególnie ze względu na to, że było tam chłodniej niż na zewnątrz :) Z tej okazji urządziliśmy sobie tam małą sesję zdjęciową.
Po wyjściu z fortecy, kierujemy się do portu. Po drodze mijamy kawiarnię o jakże cudownej nazwie "Melina" :)
I nareszcie dotarliśmy do portu :)
Przywitała nas tam cała masa tawern, gdzie przy każdej stał jeden z kelnerów i namawiał gorąco do wejścia. Po mienięciu kilku takich miejsc i odmawianiu każdemu z nich zrobiło się to męczące, więc skręcilismy w boczne uliczki i nimi dotarlismy do hotelu.
Wieczorem po kolacji poszliśmy ponownie nad morze. Było już po zachodzie słońca, plaża była puściutka i wokół panowała cisza i spokój....